Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

poniedziałek, 4 lipca 2011

I po weekendzie...

Choć właściwie nic to nie zmienia, bo dziś oboje jesteśmy w domu. Mariusza dopadło jakieś choróbsko, a ja pomagam mu je przezwyciężyć tak, aby jutro był w stanie pojawić się w pracy. Poza tym przepatruje ogłoszenia w poszukiwaniu czegoś nowego dla mnie i dla niego. Najtrudniejsze wydaje mi się to, że łapiemy jedną pracę, która jest dosłownie na chwilkę, a więc niełatwo złapać nam stabilizację, chociażby jednostronną, w związku z czym nasza przyszłość tutaj jawi się niepewnie. Ale, ale....w końcu to dopiero początki.
W sobotę byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, z której wyszłam z pewną ofertą zatrudnienia. Jedyny minus- bardzo duża odległość. Wysoko w górach, na 2000 m.n.p.m, obok największej w Europie zapory, potrzebowali dziewczyny do pomocy na cały sezon letni ( do października). Dzieli nas od tego miejsca raptem 30 kilometrów, lecz po ostatniej lekkiej awarii naszego samochodu ( która zdarzyła się w sobotę, a jakże...) nie jestem w stanie codziennie tam wyjeżdżać. Pozostaje nocleg na miejscu i pięciodniowa nieobecność w domu w każdym tygodniu. Ostatecznie oferta odfrunęła więc w niepamięć,a ja mam głowę pełną dylematów: dobrze zrobiłam, czy źle?
Oczywiście nie poprzestałam na jednej ofercie, ale idzie to wszystko dość ciężko. Wypada mi więc wziąć się za szukanie pracy na całego, zrobienie kolejnej rundki po agencjach, wertowanie stron internetowych, pytanie znajomych...
Poza ,,zawodowymi" sprawami zajmujemy się całkiem przyjemnymi, takimi jak opalanie, spacery na plac zabaw, bale i święta ( wczoraj zjechało się tu towarzystwo w oryginalnych, tradycyjnych strojach i tańcowało do wieczora). Kostiumy mieli naprawdę przepiękne, ale już na początku siadły nam baterie w aparacie, więc z foto-relacji raczej nici:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz