Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 6 marca 2014

Niebieski cel osiągnięty!

Za oknem piętnaście kresek na plusie. Słońca na co najmniej cztery dni. Dlatego też postanowiliśmy przejechać się w weekend pociągiem. O ile w gminie będą jeszcze promocyjne bilety.

Trzeba też korzystać ze śniegu, póki się całkiem nie roztopi.
W jeden dzień pójdziemy więc pewno na narty.
Ach z tymi nartami!
Udało mi się wczoraj osiągnąć założony cel i zjechać niebieską trasą:)
Najpierw trzeba było przyzwyczaić się do orczyka- przypłaciłam to nieco nadwichniętym ramieniem.
Potem momentami myślałam, że na pewno wyślizgnie mi się spomiędzy nóg i rysowałam czarne scenariusze upadku (wyślizgnął się natomiast Maksiowi, Mariuszowi i znajomej, mi nie).
Na samej górze widoki mieliśmy przecudne- co nie dziwi, gdy uświadomiłam sobie, że zjeżdżać będziemy po zaśnieżonej pokrywie lodowca. Na ten pierwszy raz wybraliśmy ( a raczej wybrała się sama- drogą przypadku) stację w miejscowości Arolla.
Nie ma co owijać w bawełnę- niebieski szlak jest trudniejszy niż ośle łączki i nieprawdą jest, że jedzie się tam po płaskim, odbijając się kijami od śniegu. Takich spadków nie pokonywałam jak dotąd nigdzie, ale szło mi całkiem nieźle, bez wywrotek i co najważniejsze...sprawiało mi to frajdę!
Wieczorem odczuwałam rzeczywistość wszystkimi mięśniami, które najwidoczniej dotychczas odpoczywały w zapomnieniu.
A teraz chce mi się jeszcze! Tyle, że ta wiosna za oknem, a za rok, dwa, nie będzie mnie już prawdopodobnie w Szwajcarii, ani też w innym miejscu, gdzie padałby śnieg.
Cóż, ponoć zjeżdżania na nartach, tak jak i pływania, czy pedałowania, nigdy się nie zapomina.
I tej nadziei się trzymam:)

PS Gdybyście wiedzieli jak jeździ mój syn(!) Trudno to nakręcić bez kamery w ruchu:) To jest ewenement po prostu. Po tygodniu pokonuje już większość tras(!) Chyba nam rośnie sławny sportowiec, a my, niedobrzy rodzice, wyprowadzamy go z alpejskiego kraju;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz