Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

piątek, 2 grudnia 2011

Bulwerszaczja i obuzenie

Chodzę od wczoraj nabuzowana. Mam ochotę założyć glana i kopnąć wszystkich w d...
Sprawa dotyczy moich wakacji w pracy. Podczas rozmowy z szefową, hohoho i jeszcze trochę temu, ustaliłyśmy termin na od trzydziestego grudnia do piętnastego stycznia. Gdy plan pracy na grudzień dostał się już w moje łapki, zobaczyłam, że widnieją na nim jako ostatnie dwa dni: 29 i 30. Nosz kurde. Jeśli trzydziestego nadal pracuję, to za Chiny nie dojadę na Sylwestra do Polski w stanie pozwalającym na całonocne balowanie. Postanowiłam więc pokombinować troszkę, pogadałam z koleżankami o zmianie, te się zgodziły, bo tak naprawdę im też było to na rękę, i tym sposobem ułożyłam sobie grafik kończący się na dniu 25 grudnia...Dodam jeszcze przy okazji, że w Szwajcarii musimy być już 6 stycznia, z okazji tajemnego wyjazdu, o którym na razie sza... Poszłam wczoraj do szefowej i ...wróciłam wkurzona do potęgi.
Bo:
-ona jest osobistością, która najlepiej zna się na układaniu planów i jakiekolwiek zmiany na skrzętnie ułożonym przez nią grafiku, nie wchodzą w grę;
-postępując tak, jak ja to zrobiłam, nie liczę się z kolegami, którzy biedaczki mają do wyboru albo wolne Święta, albo Sylwestra i nigdy nie dostają tygodnia wakacji w okresie pomiędzy nimi;
-jestem najnowsza w zespole, a wymagania mam przeogromne...
I inne takie. Jeszcze trochę brakowało, a kropelki śliny mojej szefowej latałyby w powietrzu z poddenerwowania, jakie ją opanowało. A ja? Zawsze w takich sytuacjach wyciągam z rękawa kontrargumenty. Nie potrafię siedzieć potulnie jak baranek i słuchać zarzutów, na jakie z pewnością nie zasłużyłam. Ona dała mi wakacje tak jak się umawiałyśmy. A kolegom nie przystawiałam do głowy pistoletu, aby zgodzili się ze mną zamienić. Nie mam sobie po prostu nic do zarzucenia i kropka!Powiedziałam, że z planu, jaki przygotowała wynika, że jestem najbardziej poszkodowana przez system, bo ani Świąt, ani Sylwestra nie będę miała prawdziwie wolnych i spokojnych.
Gdy wróciłam do domu, Mariusz powiedział mi, że jedynym powodem dla którego szefowa nie zgodziła się na moje dłuższe wakacje ( które sobie sama zaaranżowałam), była czysta złośliwość. Złapałam trochę psychicznej równowagi po jego uwadze, bo nasza szefowa to kobieta, w obecności której każdy czuje się winny, mniejszy i gorszy. Taki ma wredny charakter. Chociaż na początku lubiłam ją za oryginalny wygląd. Teraz widzę, że ten hippisowski styl, czerwono-czarne włosy i naszyjniki wielkości zaciśniętej pięści, to tylko przykrywka zestresowanego, podległego regułom człowieka, którego raczej nie spotka w życiu już nic niespodziewanego.
A tę ostatnią myśl wyraziła wczoraj jedna z moich koleżanek w pracy. Rozmawiałyśmy o Polsce. I wtedy ona, młodsza ode mnie dziewczyna, która od dziecka mieszka w Szwajcarii powiedziała: ,,Tutaj wiesz każdego dnia co Cię spotka. Od rana do wieczora Twoje dni są takie same. Myślę, że tam, w Polsce, jest trochę inaczej. Trochę bardziej na luzie." I choć pomyślało mi się z początku, że przecież życie w Polsce też bywa przewidywalne i rutynowe, zwłaszcza, gdy zajmujesz się przez cały czas jednym i tym samym; a ponadto niepewność jutra bywa też rozumiana jako coś negatywnego, syndrom czasów kryzysu, w którym żyjemy; to po pewnym czasie złapałam jej przesłanie i stwierdziłam, że ono najlepiej obrazuje charakter życia w Szwajcarii. Wiesz doskonale co Cię tu czeka każdego dnia. Czuję to coraz mocniej i coraz bardziej zaczyna mnie ten stan uwierać...

1 komentarz:

  1. Tak to bywa z ekscentrycznymi szefami - mam nadzieję, że jeszcze uda Ci się z nią dogadać, w końcu parę dni jeszcze zsostało. A z tym, czy w Polsce większy luz jest - to chyba syndrom "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" :P Trzymajcie się, buziaki!

    OdpowiedzUsuń