Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

poniedziałek, 14 listopada 2011

I po weekendzie...

Nie pracowałam w ubiegły weekend. Ponadto skończyłam w piątek o 16, zapowiadali słońce i 14 stopni na plusie, w związku z czym przemknął mi przez myśl wypad nad Morze we Włoszech, ale jednak zrezygnowałam ( siedem godzin jazdy w tę i z powrotem, a my jeszcze nie mamy zimowych opon). Tak więc ostatecznie stanęło na planie noclegu pod namiotem we Francji, gdzieś w pobliżu szwajcarskiej granicy. Pojechaliśmy przed siebie, przejechaliśmy przez przełęcz Morgins i pognaliśmy w głąb Francji, aby zobaczyć kanion zwany Les Gorges du Pont du Diable. Niestety! Tabliczka wisząca w jego pobliżu oznajmiała, że czynny jest tylko do końca września, ale nic straconego, bo mieliśmy okazję pobrykać trochę w morzu liści zrzuconych na leśną ścieżkę przez okoliczne drzewa. I kolejne moje marzenie spełniło się ot tak, zupełnie niespodziewanie:)




Przy okazji spaceru uświadomiliśmy sobie również, że jest bardzo zimno już około południa, więc co dopiero wieczorem i plan spędzenia nocy pod namiotem nieco się zamazał, choć jeszcze niezupełnie zniknął z horyzontu naszych myśli. Pojechaliśmy na kolejną przełęcz i tam, około godziny szesnastej, zdaliśmy sobie jasno sprawę, że z campingu nic nie będzie:P Pojechaliśmy więc grzecznie w drogę powrotną, aby o godzinie dwudziestej pierwszej paść w objęcia ciepłej pościeli.
Nazajutrz wyjechaliśmy ponownie. Tym razem nieco bliżej ( w sobotę udało nam się bowiem nabić 400 kilometrów na liczniku), w niemieckie połacie kantonu Valais. Wyjechaliśmy w góry w okolicy miasteczka Visp, troszkę się przeszliśmy, troszkę posiedzieliśmy na słońcu, aż nie nadszedł późnojesienny chłód i nie przegnał nas do samochodu.








I tak ciut bez planu, ciut chaotycznie, ciut leniwie i aż nadto domowo, upłynął nam cały weekend:)

2 komentarze:

  1. Ale ja Was podziwiam :) że po tygodniu pracy zamiast lenić się w domu śmigacie tu i tam ;) we mnie zawsze walczą te dwie siły: jedna żeby się wyspać i wylenić, i druga, żeby gdzieś pojechać... ostatnio częściej wygrywa ta pierwsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W mojej pracy sytuacja wygląda tak, że dwa weekendy w miesiącu mam zawsze pracujące. Stąd wieeeelka potrzeba wyrwania się gdzieś w te wolne:) A odpoczywam sobie w dni wolne od pracy w tygodniu,wtedy też sprzątam, piorę itp, itd. Ja zresztą zawsze byłam zagorzałą przeciwniczką ,,sobót do sprzątania", przez co zresztą wiodłam nieraz spory z mamą, a potem z teściową:P

    OdpowiedzUsuń