Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

środa, 22 stycznia 2014

Post wieczorną porą:)

Wieczorną, jak dla kogo...
Wczoraj rozmawiałam z koleżanką w pracy (dwudziestolatką mniej więcej), że jak sobie zrobię popołudniu taką porządną siestę, to potem mogę ,,poszaleć" wieczorem...
Sarah zasugerowała z powątpiewaniem:
-Aha, poszaleć...czyli znając ciebie o 22.00, max 23.00 idziesz już spać:)
No...racja. Nie byłam, nie jestem i chyba nie będę typem nocnego marka....
A jednak siedzę przed ekranem komputera, słucham jakiejś fajnej muzyki (jak dla kogo) i piszę...

Sprzedaliśmy dziś nasz samochód!!!
Skakać pod sufit z radości mam ochotę!
Nie tyle, cobyśmy fortunę na nim zarobili. Ale ten krok zapowiada następny. Potrzeba nam teraz odciąć wszelkie więzi, maleńkie sznureczki typu praca, szkoła, spokojne życie, przyjaciele w pracy, oczekiwania szefostwa i kolegów, sprzęty, które nieco kosztowały i te, które dostaliśmy gratis, ale których transport (chociażby na śmietnik:) trzeba jakoś zorganizować...
Po odcięciu sznureczków, przyszytych nieco na siłę, nienaturalnie, wbrew woli grających w spektaklu kukiełek- będziemy wolni.
Wolni, żeby wyjechać z tego kraju i zacząć żyć w zgodzie z własnymi marzeniami.
Osobiście, wierzę w to, że marzenia właśnie winny być głównym wyznacznikiem celu naszego życia:)

Z racji sprzedanego samochodu, zrobiłam sobie bilans aut, które mieliśmy i z którymi się związaliśmy.
Pierwsze to było Daewoo Tico, cudownie tanie w eksploatacji, nasz pierwszy samochód po ślubie w którym spaliśmy i którym podróżowaliśmy wiele, ach wiele:)

Dla chętnych, wspomnienia z tego okresu zapisałam dla lokalnej gazety nowosądeckiej:

http://www.sadeczanin.info/content/upload/miesiecznik/868486333.pdf

Przebrnijcie w podanym linku aż do strony 51, a zobaczycie ile można przejechać tym z pozoru słabym wozem.

Później, wciąż jako biedni studenci, kupiliśmy sobie stary samochód marki Suzuki Swift, który po długich wojażach ( Bałkany, Anglia, Szwajcaria chyba ze dwa razy...) i pożegnalnej podróży do Paryża, poszedł na złom...

Kiedy rozstawaliśmy się z naszymi dwoma pierwszymi samochodami, łezka kręciła mi się w oku. Nie chodziło o rzeczy, a raczej o wspomnienia, jakie były naszym udziałem razem z nimi:) Ach, te noce za rozdzielczą deską...

Polarne noce w północnej Skandynawii, gdy przez drogę przebiegały nam potężne łosie, a my, ledwo żywi prowadziliśmy maleńki samochód. Albo gdy wytrysnęło zeń paliwo na stacji w Norwegii, ledwo co udało nam się je uruchomić....Gdy w tunelu w tym samym kraju coś nie grało z instalacją gazową i wystraszeni kierowcy spieprzali gdzie tylko mogli słysząc strzały dobiegające z naszego mini samochodziku...

W Suzukim spaliśmy w drodze lądowej do Anglii (raz) i Szwajcarii (dwa razy). Kupując ten samochód, położyłam się w nim na rozłożonych siedzeniach, żeby sprawdzić, jak będzie służył jako łóżko...

A dziś sprzedaliśmy niezłą brykę:)
Chodziło o marzenia Mariusza z czasów młodości, o szybkość, o prezencję, właściwie sama nie wiem o co (prowadziłam jeden jedyny raz, pod psychicznym przymusem, hehe)





Cóż...choćbym chciała, żalu wydusić z siebie nie mogę...
Po każdym wypadzie w góry trzeba było otrzepywać buty, a najlepiej je ściągać...To samo ze śniegiem, ba, nawet z parą z ust wydmuchiwaną przy okazji picia ciepłej herbaty z termosu;P
Siedzenia były ze skóry- zimne i nieprzyjemne ( no dobra, oprócz systemu podgrzewającego dupki)
Ale co z tego, skoro w bryce nie spędziliśmy ANI JEDNEJ NOCY?
Nie wypadało obok niej nawet rozbić namiotu, ba!, nawet zapalić ogniska;)
Powędrował więc samochód w ręce innego zapaleńca, a my zyskaliśmy...wolność i spokój:)

Oprócz pralki nic już nas w Szwajcarii nie trzyma, a czeka na nas.........................................
...........................................................................................................................................
CDN:)



12 komentarzy:

  1. nie moge doczekac sie kontynuacji tej historii :) moze dlatego, ze sama kiedys tak zrobie, niedlugo lub wkrotce. a moze dlatego, ze w moich dwoch mialych fiatach przejechalam pol europy, w zdecydowanej wiekszosci sama, i powyzszy post uswiadomil mi, ze zycie moze wygladac inaczej i im mniej sie posiada, tym jest ciekawej :) trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj na blogu!
      Jak to dobrze wiedzieć, że nie tylko mnie jednej chodzą po głowie takie myśli. Odpisując Ci pomyślałam sobie: no, co by tu napisać, wszak eskpresowej kontynuacji posta nie będzie ( w stylu, no za miesiąc koniec ze Szwajcarią), ale nieco później. Choć...ostatnio mi mąż uświadomił że się zafiksowałam na dacie końca roku szkolnego i nic tylko ta do mnie przemawia...Choć właściwie możemy jechać wcześniej, po prostu olewając synka szkołę, albo później, spędzając tu jeszcze lato.Sama świadomość sprzedania auta jest już tak bardzo kojąca, że się nią postanowiłam podzielić:)
      Tymczasem trzeba nam znaleźć bilety....I wówczas data będzie już potwierdzona:)
      zapraszam, rzecz jasna, do śledzenia tej ,,ślimaczej"kontynuacji;)

      Usuń
    2. bede sledzic, obiecuje :) i tez chetnie poczytalabym co odstrasza w CH, mam wlasne przemyslenia na ten temat i przekonanie, ze im dluzej sie tu jest, tym trudniej sie odciac. pozdrowienia.

      Usuń
    3. Czyżbyś mieszkała w Szwajcarii?:)

      Usuń
  2. a wiesz juz w ktora strone Europy bedziesz, podazac? I z ciekawosci zapytam gdybys mala w kilku punktach napisac dlaczego Szwajcaria nie jest "tym" miejscem w ktorym chcesz mieszkac? BTW. co to za marka samochodu? jestem kiepska z motoryzacji a na smarcie kiepsko widac znaczek. Bo furka wyglada nieziemsko cudnie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Madziu:) Postaram się kiedyś wziąć i streścić w kilku punktach co mi nie pasuje w Szwajcarii. O ile takie narzekanie może czemukolwiek posłużyć:)
      Samochód to był Chrysler 300 C Hemi....
      Co do planów ,,podążania" nie chodzi o Europę, ale to jeszcze wszystko wyjdzie w praniu...
      W odcięciu od rzeczy ( w tym i auta itp) chodzi o to, że życie tułacze nam się marzy:)

      Usuń
  3. narzekanie Na Szwajcarie ma dla mnie znaczenie w tym sensie ze chcemy tam wlasnie wyjechac, opcja druga to Irlandia dlatego warto miec obraz nie tylko plusow kraju lecz takze niedogodnosci aby miec pelny obraz. Co do stylu zycia tulaczego, to powiem ci ze mi zawsze brakowalo odwagi, a teraz jak mamy w planach wyjazd to jakos mnie zaczyna uwierac moje miasto i nie moge sie doczekac organizowania i zycia gdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie mieszkasz? Machnę na szybko post, a co tam:) A potem pogadam jeszcze ze znajomymi i postaram się opisać temat (plusy i minusy życia w CH) w szerszym kontekście...nie na tym blogu, ale linka Ci dam;)

      Usuń
  4. och, nie chcialabym ci robic klopotu, ale rzeczywiscie takie informacje z pierwszej reki sa bardzo pomocne. My mieszkamy jeszcze w PL lecz mamy deadline do czerwca, tyle zajmie nam pozamykanie naszych spraw oraz zalatwienie dla mnie dokumentow uprawniajacych do pracy, a poniewaz jestem polozna nie jest to takie proste. A nie wyobrazam sobie pracy w innym zawodzie:-) take wie nie musisz sie tak bardzo spieszyc z gym postem. Z gory jednak bardzo ci dziekuje za odzew.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro jesteś położną, to się nie musisz wahać:) Na pewno znajdziesz tu pracę, bo w zawodach medycznych zawsze im brakuje ludzi:) Piękny zawód, tak na marginesie...W Szwajcarii powinnaś się skontaktować (już teraz nawet, przecież to nie szkodzi że wcześniej z Croix Rouge -Czerwonym Krzyżem-w Bernie, to oni uznają dyplomy z dziedzin medycznych, od uznania masz dwa lata na zdanie egzaminu językowego na poziomie B2. Nie wiem która część kraju Cię interesuje ( francuska, niemiecka czy włoska). Mam w pracy koleżanki- pielęgniarki, które przechodziły cały ten proces, mogę dopytać o szczegóły.
      PS Post narzekający już się produkuje...Właściwie Szwajcaria to kraj nie dla mnie, ale jest wielu imigrantów, którym się tu podoba. Dobre zarobki i blisko od Polski- to z pewnością fakty pozytywne:)

      Usuń
  5. nas raczej interesuje niemiecki okreg,ale mam nadzieje ze na poczatek wystarczy slaby niemiecki i b. dobry angielski. oczywiscie caly czas sie ucze zeby dojsc do poziomu zaawansowanego, sadze ze do czerwca zdaze co nieco poprawic. Zawod mam super, jednak w PL totalnie niedoceniany zarowno finansowo jak i spolecznie. Ciesze sie ze bede mogla spojrzec na Szwajcarie twoimi oczami, czytam juz jakis czas twoj blog i zawsze bardzo, ale to bardzo zazdroscilam ci tych wypraw gorskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak...wyprawy górskie to coś, czego i mnie będzie brakować, gdy się stąd wyniosę. Ale od czego są dawni znajomi i wakacje?
      Co do angielskiego, w naszej francuskiej części, jest on właściwie nieprzydatny:( Nie wiem jak w niemieckiej...Polecam Ci serdecznie kurs pt Super Memo, który robisz sobie w domu, jest moim zdaniem świetny, żeby złapać i udoskonalić język, lecz trzeba mieć motywację codziennie usiąść do komputera jakieś 20 minut.

      Usuń