Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Stanąć obok siebie

Czasem, gdy się pogrążam w myślach, chciałabym móc się rozdwoić i sama ze sobą stanąć oko w oko. To nie to samo, co lustro. Tam zawsze mam możliwość puszczenia oka, rozchylenia warg w uśmiechu, podtapirowania włosów...Ja chciałabym poznać samą siebie taką, jak widzą mnie inni. Widzieć to, co widzą oni. I zdecydować: da się mnie samą polubić, czy raczej przychodzi to z trudnością?
To byłaby wspaniała umiejętność, dzięki której łatwiej byłoby mi wybrać którymi ścieżkami warto podążać, a których lepiej unikać. Cząstkową zdolność do czegoś takiego nazywamy dystansem lub samokrytyką, ale nie w tym rzecz. Przynajmniej nie do końca...

Drzazgi w oczach bliźnich widzę z mikroskopijną dokładnością. Ciągle się jakieś nowe pojawiają, a ja hyc...za pęsetę i dłubać, dłubać, dłubać! Czasem na żywca, bywa ze znieczuleniem, najczęściej zaś nowoczesną metodą leczenia na odległość, bez wiedzy pacjenta...

Przecież to przychodzi z taką łatwością! Czuję,  jakbym miała po temu wszystkie kompetencje, jakbym skończyła wszystkie potrzebne kierunki studiów, odbyła z oceną celującą niezbędne praktyki, nauczyła się władać koniecznymi językami i pracowała w zawodzie dłużej niż trwa moje życie...

Ileż to razy okazywało się, że jest belka w moich oczach! Ba, belka, bela jak słup elektryczny! I to o podobnym polu rażenia...Jak pies wówczas podkulałam ogon i myślałam sobie:nigdy więcej! Potem to ,,nigdy" przeradzało się w nazajutrz, bo znów mi powracało uczucia wszechwiedzy i wszechmądrości...

Dlatego chciałabym stanąć obok siebie. Poznać samą siebie i odkryć moje belki, zanim inni będą musieli cierpieć z ich powodu. Wpaść do siebie na kawę i powiedzieć sobie bez owijania w bawełnę- Natalia, czy ty naprawdę nie widzisz swojej hipokryzji? Naprawmy( w punktach) to, to i jeszcze to...i na miłość Boską, przestań patrzeć na innych!

Ha! Wieczorami podobny proces, ale bez chirurgicznego pośpiechu, już się dokonuje. Widzę to i czuję maleńkie zmiany. W ciszy i w spokoju. W Miłości. Bez reprymend. Tak działa modlitwa, o ile tylko hałas i echa roztańczonego dnia, nie zagłuszą jej doszczętnie... I tu nie chodzi o medytację w zaświaty, o nirwanowe oderwanie od przyziemności niedoskonałej istoty, jaką jestem, ale raczej o tu i teraz, o to, co naprawdę się we mnie dzieje, o wszystkie, dobre i złe myśli, o zranienia, relacje, sukcesy, słowa, wydarzenia, porażki...

Tyle, że idę do siebie. Bardziej do siebie niż od siebie, a przecież chciałabym iść z boku, wyjść choć na chwilę i się przyjrzeć jak najdokładniej...

Zobaczyć siebie taką, jaką widzi mnie mój Bóg,, I już nigdy nie stracić z oczu Tego Obrazu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz