Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

czwartek, 20 września 2012

Różne różności

Dziwny tydzień za mną....
Po pierwsze zrobiło się jesiennie. Zdecydowanie za szybko... W środę dwunastego września:) Kiedy byłam w Polsce tato dał mi dmuchany basen dla Maksia który jednak ostatecznie nie zmieścił się do bagażu, i został oczekując przywiezienia następnym razem. Wyjeżdżając byłam pewna, że spokojnie bym go jeszcze poużywała tego roku, ale jednak nie...Lato przepadło bezpowrotnie. Schodząc wczoraj i przedwczoraj pieszo do Sion, widziałam osuszony już odkryty basen, w którym pływaliśmy latem...Na ulicach coraz więcej liści. I coraz częściej mgła nad głowami... A u nas mgła zawsze przynosi śnieg w górach.
W środę lało cały dzień. Mariusz nie wziął niczego ciepłego, a pracowali na zewnątrz, w związku z czym rozchorował się na noc. Miał już prawie czterdzieści stopni gorączki, a wszystko w wiosce było pozamykane na cztery spusty ( ja przy tym wciąż bez prawa jazdy, odkąd mi zwędzili torebkę w kwietniu;). Co najlepsze, w domu nie mamy w ogóle lekarstw. Zrobiliśmy jakiś mały zapasik ostatnim razem w Polsce ( styczeń!), ale jak się okazało ten się już wyczerpał. O dziesiątej wieczorem zapukałam więc do sąsiadów ( jak to dobrze że nawet w tak nowoczesnym państwie można na nich liczyć!)
Nazajutrz szykował mi się wyjazd firmowy nad jezioro Genewskie. Miał być rejs statkiem i obiad w restauracji, ale widząc męża w opłakanym stanie zostałam w domu i zrobiłam kurs po owoce i lekarstwa:)
Po drugie pracowałam dwa weekendy pod rząd, czego nie znoszę. Wyskoczyliśmy w niedzielę do znajomych a potem musiałam wracać do pracy na 17.30...Coraz bardziej uwiera mnie ten system zmian, pociętych w ciągu dnia... Niby można odpocząć i ogarnąć dom ( a także kurs językowy i blogi;) ale ta konieczność powrotu po południu w ryzy zdyscyplinowanych pracowników...( bo dyscyplina, nawiasem mówiąc, to w Szwajcarii rzecz święta).
Jak już jesteśmy przy pracy, w poniedziałek wszyscy troje ZASPALIŚMY(!)
Wysiadła komórka i zwlekliśmy się z łóżka o siódmej zero osiem ( zaczynam o siódmej). Dwanaście minut później byłam już na miejscu, Maks w przedszkolu, a Mariusz w drodze do firmy...Niezły wynik...Tyle, że po drodze nakrzyczałam się i napsioczyłam jak głupia...Takie stresowe sytuacje to zdecydowanie mój słaby punkt. Nie mogłam dojść dlaczego pod presją czasu totalnie wysiada mi mechanizm samokontroli. Do dziś nie wiem. Kilka chwil później  bezpieczna, bo niezauważona przez szefową, czułam się po prostu łyso...
We wtorek miałam za to wolne. Opadły mgły i wyszło słońce zezwalając nam na krótkie rękawy i nogawki. Poszliśmy na szkolne boisko, z rowerem pod pachą. Założyłam sobie plan pt: ,,Maksiu potrafi jeździć" i udało mi się (nam, przepraszam) zrealizować bardzo szybciutko. Najpierw trzymałam kierownicę i siodełko, potem tylko to drugie, później koszulkę Maksa, a potem biegłam za nim krok w krok. Jego mina gdy zobaczył, że niczego już nie trzymam0 BEZCENNA! Miał w oczach czystą radość! Potem usiadłam sobie na ławeczce, a on bez końca robił okrążenia po boisku. I to z jaką szybkością! Potem malowaliśmy kredą po naszym betonowym tarasie, a wieczorem poszliśmy zaprezentować nową umiejętność tacie...Rodzice wsiedli w rolki, a syn na rower, po raz pierwszy udało nam się obrócić w czyn przekładaną od X czasu rodzinną rekreację sportową. No, szkoda tylko, że już tak blisko jesień:)
Wczoraj znów wolne. Zeszliśmy pieszo do miasta, zrywając po  drodze całkiem już słodkie winogrona. Na dole zgarnął nas Mariusz i pojechaliśmy na mecz w polskim gronie, gdzie mój mąż pokopał trochę w piłkę czego nie robił chyba od trzech lat....
Kolejny weekend wolny!!!! Strzeżcie się Alpy, nadchodzę!
A potem...Początkiem listopada....Dwa tygodnie wakacji!!!!( z hakiem)
I kolejna podróż, jak i gdzie, to zależy do połączeń samolotowych. Z taką perpektywą nie starszna mi nawet najbardziej ponura jesień:)

3 komentarze:

  1. Śpiochy! Jak Wam się udało tak szybko wybrać? Nie wyobrażam sobie tego ;)
    Z tym systemem pracy na różne godziny to ostatnio przychylam się do stwierdzenia, że jednak więcej obowiązków pobudza do aktywności ;) miałam ostatnio kilka aktywnych dni, po których byłam zdziwiona: to wszystko jednego dnia?
    pozdrowienia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko zrobiliśmy w dwanaście minut, a zwykle wstaję półtorej godziny przed rozpoczęciem pracy... Może to znak, że powinnam dłużej pospać i nie dręczyć pobudką całej rodziny;)
    Co do aktywności, zgodzę się z Tobą, choć moja praca wysysa ze mnie całkiem sporo energii i na inne sprawy wymagające wkładu umysłowego, rzadko mam ochotę w tej sławetnej czterogodzinnej przerwie. A potem wracam po dwudziestej i padam na pyszczek, bo rano znów wstaję o 5.30:)

    OdpowiedzUsuń
  3. domyślam się, że to musi wyczerpywać. ja kiedyś miałam taką pracę, że co jakiś czas pracowalam na popołudnia, od 14 chyba. i wtedy nic nie byłam w stanie załatwić przed pracą - albo bardzo mało. więc różnie to z tą aktywnością bywa...

    OdpowiedzUsuń