Wstałam rano i po kilku rutynowych czynnościach rozpoczynających każdy dzień, usiadłam przed komputerem,aby wygooglować sobie: piąta rocznica ślubu. Kilka źródeł dowodziło, że nazywa się ona drewnianą, więc niespecjalnie romantycznie, ale można przyjąć, że zalatuje trochę stabilnością, przynajmniej w porównaniu z poprzednimi:) I choć mnie drewno kojarzy się raczej z zanikiem uczuć i romantycznych motylków w brzuchu, zostawiając jego znaczenie, pragnę oznajmić wszem i wobec, że to właśnie dziś obchodzimy naszą PIĄTĄ ROCZNICĘ ŚLUBU...
Minęło jak z bicza strzelił. Pamiętam świetnie dzień naszego ślubu,zupełnie jeszcze wczesnojesienny i ciepły. Otaczała nas wtedy zupełnie inna rzeczywistość, mieliśmy innych znajomych, mieszkaliśmy w Krakowie, byliśmy pierwszymi z grupy naszych rówieśników, którzy powiedzieli sobie sakramentalne ,,tak". Po ślubie wróciliśmy na studia, a potem zaczęły się wyjazdy za granicę, pojawił się Maksiu, itp, itd.
A teraz niepostrzeżenie dobiegł końca nasz piąty rok razem...
Tak więc z okazji okrąglutkiej rocznicy życzę sobie samej dotrwania do dwudziestej piątej. Ta przynajmniej ma jaką taką nazwę.
A, no i zapomniałabym. Dotrwania przy boku tego samego człowieka;)
A poniżej nasza ukochana piosenka, którą grali nam podczas ślubu i która tak jakoś zawsze do nas najbardziej pasowała:
Gratuluję Włóczykijko i życzę dużo dużo wiecej lat u boku ukochanego mężczyzny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia:) Mam nadzieję, że się spełnią:P
OdpowiedzUsuń