Wczoraj, gdy przed południem wyjeżdżaliśmy po pracę drogą wśród winnic wiodącą do naszego domu, słońce ośmielało się coraz bardziej i przegoniwszy wszystkie białe kłębowiska chmur z błękitu rozciągającego się nad nami nieba, zachęcało uroczyście : ,,Wykorzystajcie jakoś tę wspaniałą okazję, którą Wam daję!". Na te słowa wykluł się w mojej głowie obraz jeziora... Co roku w wakacje mam to samo marzenie, banalne, jeśli wziąć pod uwagę czasy mojej młodości, gdy wolny czas do dyspozycji wylewał się strumieniami z wiecznie napełnionego dzbana, ale coraz to bardziej skomplikowane wraz z upływającymi latami życia: POPŁYWAĆ!
W ubiegłym roku w Polsce udało mi się zaledwie raz, i to połowicznie, potem nadrobiłam to w Albanii i czarnogórze, a w tym roku, tak, tak, byłam nad jeziorem właśnie wczoraj!!!
Upalna aura nie zdołałam zupełnie ogrzać chłodnej toni, a zaznaczyć przy tym pragnę że jeszcze we czwartek i piątek z rana odmarzły mi palce przy zrywaniu gruszek. Ale było pięknie, pływałam w kierunku nagich szczytów skalistych Alp, albo rozłożystej wierzby nad brzegiem, albo schodzącego coraz niżej słońca...
Zastanawiałam się ( do wczoraj) co jest ze mną z tym pragnieniem popływania, odnawiającym się co roku. Co sprawia, że widząc w wysokich górach jeziorko mrugające do mnie spośród zielonych i kamienistych wzniesień, wyobrażam sobie zaraz namiot rozbity obok niego i oczywiście siebie zapodającą tam w głębi żabkę. Albo gdy widzę zdjęcia znad morza znajomych lub całkiem obcych, lub też wspominam sobie naszą syfiastą sądecką Kamienicę, nad brzegiem której spędzaliśmy niegdyś z połowę wakacji...
A teraz już wiem. Przypomniałam sobie wczoraj, po jesieni i wczesnej zimie w Anglii, przełomie zimy i wiośnie w Polsce i początku lata tutaj; po całym roku bez pływania innymi słowy.
Gdy jestem we wodzie, moje ciało i umysł nie znają żadnych ograniczeń. Moje marzenia mają wymiar tak realny jak dojrzałe gruszki, które zbieramy. Wystarczy sięgnąć i lekko poruszać, a same z chęcią spadną do koszyka. W jednym momencie wszystko staje się możliwe, a ja spokojna o owo wszystko. Mimo, że wiele moich pragnień stoi z sobą w sprzeczności ( na przykład dużo podróżowania plus duża rodzina), wiem, że mimo to mogę spokojnie czekać ich spełnienia. I odpuszczam sobie zamartwianie się o szczegóły, pozostawiając inwencję naszemu Stwórcy. Nie obawiam się o pracę, ani jej brak, wiem, że gdziekolwiek nie wyląduję, będzie dobrze. Ba, bardzo dobrze będzie! Wierzę szczerze, że wszystko, co najlepsze jest wciąż przede mną. Tak właśnie, w skrócie i być może nieco patetycznie działa na mnie pływanie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz