Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

środa, 2 stycznia 2013

Babcia Mila

Miałam szczęście w życiu do mijania się z bólem po stracie. Długo otaczali mnie wszyscy czterej dziadkowie, z których każdy wniósł coś wyjątkowego w moje życie, i każdy nazywał mnie wyjątkowymi imionami...
Siedem lat temu zmarł dziadek chory od kilku dobrych lat na Alzheimera. Wtedy nie uroniłam ani jednej łzy, bo dobre czasy były już tak dawno za nami. Wiedzieliśmy wszyscy, że tak było lepiej...
A wczoraj umarłą moja babcia. Emilka. Mila- zawsze to była w naszych myślach babcia Mila...
Babcia przeżyła w młodości strasznie ciężki poród. Odleciała na chwilę na tamtą stronę świata. Opowiadała mi, że widziała światło, czuła się bezpiecznie i dobrze, i wcale nie chciało jej się wracać. Z drugiej strony czekało wrzeszczące maleństwo, agresywny mąż, cały dom do ogarnięcia, ich małe przedsiębiorstwo handlowe. Więc wróciła... Tyle, że od tamtej pory nigdy już nie patrzyła na świat w ten sam sposób...
Babcia nie dbała jakoś szczególnie o własny wygląd, choć była ładna.
Nie przypominam sobie ani jednej sytuacji, w której narzekała...
Lubiła kawały i się śmiała zwłaszcza z tych sprośnych:P
I mówiła mi zawsze, nawet teraz, gdy już stara ze mnie kobyła: ,,Laleczko moja..."
Ostatni raz widziałyśmy się po Wigilii... Tak zimno u niej było, ale ani słowem się nie uskarżała...  Chciałam jej pomóc w umyciu się, w sprzątaniu, w czymkolwiek- dziękowała mi za same chęci(!) Gdy sobie potem to wspomniałam, przy biadoleniu jednej ze szwajcarskich babć na temat krzywo związanego przeze mnie koka, to się aż na tę drugą wkurzyłam...
Po Świętach babcia zachorowała i trafiła do szpitala... Dzieci jej przyjeżdżały codziennie, bo tam personelowi nie chciało się nawet wychodzić z chorymi do kibla. Dawali ponoć basen pod łóżko i kazali sobie radzić- a w sali kilka innych osób i zero parawanów.
Wczoraj po południu w mojej mamie zerwała się chęć, aby właśnie teraz jechać, i wzięła ze sobą sporą gromadę dzieci i kuzynów. Pojechali i czuwali przy niej do ostatniej sekundy. Umarła o piętnastej.
Babcia Mila modliła się o tej godzinie od zawsze. W ogóle przez ostatnie lata życia nic nie robiła, tylko się modliła. Była gotowa. Niczego już nie chciała, tylko sobie odejść. Mówiła mi to już od dwóch lat...
Ale my zostaliśmy z jakąś pustką. Śmierć jest zbyt potężna, by przejść obok i się nad nią nie zatrzymać. Co jakiś czas dopada mnie salwa płaczu, różne momenty kołaczą w głowy i wciąż myślę, że za mało kochamy ludzi, za mało...
Jeśli chodzi o babcię, jestem o nią raczej spokojna.
Chciałabym jeszcze kiedyś ją zobaczyć... Pogrzeb jest w piątek, a ja chyba nie dam rady pojechać do PL. A jednak najbardziej chciałabym zobaczyć ją żywą...
Tyle, że bardzo dużo mi brakuje, by trafić tam, gdzie na bank trafiła Ona...

6 komentarzy:

  1. chciałam napisać, że zmówię zdrowaśkę...
    ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Jak to bywa z każdą żałobą, jest już dużo duuuuuużo lżej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie opisałaś babcię, tak jak ją znaną i zapamietasz , współczuję...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyrazy współczucia. Pięknie o Niej piszesz.

    OdpowiedzUsuń