Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Kwiecień!

Mamy wokół wiosnę:) Zaczęłam wieczorne bieganie i obczaiłam piękną trasę wśród winnic, rzadko uczęszczaną i prawie płaściutką ( co jest tu naprawdę rzadkością). Trawa naokoło jest już soczyście zielona, ptactwo wyprawia głośne koncerty od rana do wieczora, drzewa kwitną na śnieżno-biało , kremowo i liliowo, mamy pełno krokusów i żonkili, przejrzyste niebo i ciepłe słońce owocujące ok dwudziestoma stopniami na plusie.
Zawsze, gdy nadchodzi ta pora roku, mam wrażenie, że jej piękna i jej bogactwa jest aż za wiele...Nieprzyzwoicie dużo...Nie jesteś w stanie złapać wszystkiego naraz, nacieszyć się tym w pełni. A potem kwitnięcie przemija tak szybko...
Głównie więc z potrzeby bycia blisko przyrody, zaczęłam na nowo moje joggingi... Żeby to robić, muszę kochać miejsce, po którym biegam ( niedawne zupełnie odkrycie!). I trochę zaczęłam już lubić szwajcarską okolicę. W sensie głębszym aniżeli tylko to, co widzialne...Gdy wracam do domu, otacza mnie cudowność wiosny, która króluje na niższym poziomie, i niedostępne, potężne szczyty Alp, tonące w śniegu...Coś pięknego(!)
W weekend byliśmy za to w górach. Udało nam się spędzić jedną noc w chatce bez prądu i dojść tam i z powrotem pieszo (samochód miał więc prawdziwie wolny weekend). Może jutro uda mi się napisać coś więcej i wkleić zdjęcia z wysoka...
Poza tym mam dziś urodziny, i wrażenie, że czas pędzi naprawdę nieubłaganie szybko:P
Jednak moim głównym ,,zaprzątaczem" myśli jest przedszkolna fobia mojego dziecka, która pojawiła się już jakiś miesiąc temu i wobec której stoję zupełnie bezradna...Napięcie jest nie do zniesienia, Maks już wieczorem dnia poprzedzającego przedszkole prosi, bym została z nim w domu, a pierwszym jego porannym zdaniem jest: ,,Nie chcę!!!", po czym sytuacja staje się coraz gorsza z minuty na minutę. Jeszcze jakiś czas temu nie mieliśmy sytuacji tego typu, dlatego nie wiem skąd nagle ta zmiana... Na miejscu jest już krzyk i płacz, i zostawianie go w końcu pod przymusem... Nie jestem mamą super-przylepną, wierzę, że potem uspokaja się i przedszkolny dzień leci jak z płatka, ale gdzieś w głębi mnie siedzi przekonanie, że mój syn ma zahamowania językowe...To z powodu niezrozumienia może czuć się gorszy, i tak objawia swoje uczucia...Tylko, co tu robić?
Tłumaczyć...wydaje się jak grochem o ścianę. Wczoraj niby już zrozumiał: ,,Aha, to będę raz w przedszkolu, a raz w domku z tobą", a potem z rana ta sama bajka...
Uczyć go francuskiego...Od czasu do czasu bawimy się w tym języku, rozwiązujemy gry na komputerze, albo czytamy książki. Mnie wydaje się, że Maksiu zna wiele słów, rozumie o co chodzi. Ale on twierdzi, że nie umie nic... ( może zbyt surowy jest dla siebie samego, ale, mój Boże, żeby już w tym wieku???).
Zabieram się opowiadanko dla mojego syna, traktujące o rodzinie kur z małym kurczęciem, która przeniosła się na terytorium gęsi , a początkowa trudność adaptacyjna  w drobiowym przedszkolu, ma przerodzić się w coś wspaniałego ( tylko kurczak potrafi mówić w języku wspaniałego pilota- koguta, który akurat przelatywał nad fermą swoim wspaniałym samolotem, o którego przejażdżką marzyły rzecz jasna wszystkie małe gąski). Fabuła jest, ale chęci i weny brak, więc odkładam i odkładam, a kto wie...może Maksowi rzeczywiście by to pomogło?Tymczasem zacieram ręce, bo jeszcze tylko dziś i jutro do południa będę w pracy, a potem szwajcarska socjalizacja zostanie małemu oszczędzona na długi czas, bo aż do środy po Świętach bodajże... No i sama mam jak widać przesympatyczny obraz przedszkola w głowie...

2 komentarze:

  1. O, spóźnione wszystkiego najlepszego!
    Ech te przedszkola. Już parę historii słyszałam z dzieciakami, co nie chcą tam chodzić, i wydają mi się te sytuacje naprawdę trudne. Ale Ty przynajmniej się domyślasz, o co chodzi. Jak się nie możesz zebrać za pisanie, to może opowiedz tę historię Maksowi. Wierzę w wartość terapeutyczną bajek ;) Może by mu to pomogło opowiedzieć Ci, w czym problem. A to by może pomogło w ogóle uporać się z problemem.
    Życzę Wam powodzenia, a sama egoistycznie cieszę się, że te sprawy jeszcze spooooro przed nami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż...Do opowiadania bajek z głowy nie mam talentu, dlatego lubię je spisywać:) Próbowałam raz opowiadać mu po drodze do przedszkola, ale negatywne emocje były silniejsze...i nie słuchał...Ostatnio pojawiło się światełko w tunelu- poranek bez większego marudzenia:)

    OdpowiedzUsuń