Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

wtorek, 6 maja 2014

Jak się zdobywa góry z sześciolatkiem?

Ostatnio usłyszałam z ust jednego z kolegów w pracy ( a dotyczyło ono naszych podróżniczych planów na najbliższy czas) zdanie, że owszem, podróż na kilka miesięcy jak najbardziej by mu odpowiadała, ale gdyby był jeszcze bezdzietnym kawalerem. A potem ślub, dziecko i zwykła proza życia:)

Potem zapytałam samą siebie; jak to jest, że dziecko wcale nam nie przeszkadza? Czy to my wpływamy na nie tak, by dostosowywało się do naszych ( nieraz dość wygórowanych)wymagań, czy też raczej staramy się dopasować do jego potrzeb i oczekiwań?

Szukając odpowiedzi, udaliśmy się wczoraj w wysokie góry.


Górami były oczywiście Alpy, dokładnie ich francuska część, a jeszcze dokładniej- szlak wiodący z Chamonix do lodowca Mer de Glace.Wyjście zajmuje według znaków około dwóch godzin, lecz nie byliśmy pewni jakie warunki czekają nas u kresu. A było tam jeszcze trochę śniegu, miękkiego i niezapadającego się do kolan, którego przyczepność doceniliśmy zwłaszcza przechodząc wzdłuż zeszłej tu zimą sporej lawiny.

Stawiając pierwsze kroki, usłyszeliśmy wyraźne marudzenie Maksia. Może to być doświadczenie bardzo zniechęcające, zwłaszcza, gdy my- rodzice, mieliśmy w sobie niezwykły zapał, żeby dojść do celu. Ale udało nam się przekonać najmniejszego piechura, by podążał przed siebie. Jak tego dokonaliśmy?

Trochę obiecując nagrodę w postaci zjazdu na ,,całorocznych sankach", które znjadowały się tuż przy wejściu na szlak ( to Mariusz).

Trochę dając upływ jego niechęci, potwierdzając: ,,chmm, no wiem, że dziś nie bardzo masz ochotę na góry, wolałbyś zostać tu na dole, ale jak myślisz, może pójdziemy tyle, ile dasz radę?" (to ja).


Stało się tak, że po kilkuset metrach Maksymilian wyprzedzał mnie już na znaczną odległość, siły i ochota mu wróciły, i zaczął nawet wymyślać po drodze różne zabawy: w wojownika, przy użyciu znalezionego kija, w kaskadera, wspinając się na okoliczne skałki i w odkrywcę, wypatrując zwierząt, owadów i nowych roślin.

To naprawdę niesamowite, jak wiele energii ma nasz sześciolatek! Górskie wycieczki nie są dlań nigdy wycieńczające. Marudzenie nie wiąże się zazwyczaj z fizycznym zmęczeniem, choć mogłoby się tak wydawać: przecież dla niego nie ma ,,efektu końcowego" w postaci widoków ze szczytu, jest tylko marsz: ciężki i długi. A jednak mam wrażenie, że on lubi chodzić, czuć, że daje radę...

W każdym razie udało się! Zobaczyliśmy lodowiec z góry, a nawet wewnątrz. A poza tym naoglądaliśmy się piękna co nie miara:)
Na początku szlaku zieleniła się trawa


Potem było już nieco więcej skał


Gładka powierzchnia wewnątrz lodowca

Widoki na najwyższe szczyty

Jedni dają do przodu, inni zostają w tyle

Widok na lodowiec Mer de Glace
Wniosek wydaje się być prosty- z dzieckiem również da się zachować wiele ,,dorosłych" pasji, tyle, że czasem trzeba je specjalnie dla niego nieco ubarwić, sprawić, by i ono mogło poczuć się ważnym członkiem zespołu. Może temu służyć wyznaczenie mu roli niesienia kanapek;) Albo odczytywania mapy czy znaczeń szlaku na drodze. Nie zaszkodzi przy tym dodać, jak bardzo jest dzielny i niesamowity. To komplementy bynajmniej nie na wyrost.
Przecież taki jest w rzeczywistości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz