Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

środa, 14 marca 2012

Ciut aktualności

Wiosna obudziła się na dobre i daje co dzień czadu dwudziestoma stopniami na plusie i słonecznym niebem bez jednej chmurki. Śnieg pozostał już tylko w wyższych partiach gór, w które zamierzamy się wybrać w nadchodzący weekend ( fajnie się złożyło, bo znów nam się kroją trzy dni wolnego). Tymczasem w nieco bardziej przyziemnej rzeczywistości, żyjemy sobie tak, jak zwykle, czyli pracując poza domem, bądź w domu.
Ponieważ w obecnym mieszkaniu jest nam dość ciasno i zupełnie nie-własno, planujemy szybką przeprowadzkę. Planujemy tak już od...początku listopada(!) Wówczas wypatrzyłam w gazecie ogłoszenie, pojechaliśmy na miejsce, jednak ostatecznie odstraszyła nas odległość od miejsca pracy (  nie do pokonania pieszo dwa razy dziennie, gdy odbębniam zmianę ,,pokrojoną") oraz wysokość nad poziomem morza ( 1300 m), którą to przykryła szczelnie na kilka miesięcy warstwa wiecznych śniegów. Potem był grudzień, Święta w świętym spokoju ( właściciele wyjechali do rodziny), wyjazd do Polski i powrót w połowie stycznia z solennym postanowieniem zmiany lokum od lutego:)
Dlaczego więc idzie nam to aż tak opornie? Ano dlatego, że postanowiliśmy zostać we wsi, w której mieszkamy teraz, i w której to znajduje się dom opieki, gdzie pracuję. Wieś nie jest mała, ale rynek mieszkaniowy w jej obrębie jest dość okrojony: otaczają nas bowiem głównie duże, tradycyjne domy. Wynajęcie takiego budynku w całości jest oczywiście kosmicznie drogie. Z drugiej strony okolicę zdobi również kilka bloków, ale mieszkania w nich oscylują wokół od trzech do pięciu pokoi, a w dodatku są dość drogie, jeśli porównać  ich ceny z tymi położonymi w wioskach po drugiej stronie doliny. Nie wiedzieć czemu mieszkańcy Saviese mają swe domostwa za jedne z najcenniejszych w całym kantonie;) Na dole mamy jeszcze miasto Sion, oddalone od nas o jakieś pięć kilometrów, ale przeprowadzka do niego wiązałaby się z koniecznością kupna nowego samochodu ( o poruszaniu się autobusami można tu zapomnieć, kursują, owszem, ale nawet w godzinach szczytu nie częściej niż raz na godzinę), ze zmianą wszystkich papierów dotyczących pozwolenia na pobyt, no i z mieszkaniem w mieście, a za tym nikt z nas nie tęskni...
Wracając do poszukiwań we wsi, kilka razy udało mi się wyszperać ofertę mieszkania w świetnej cenie, dwupokojowego, o metrażu ok. 60 m. Tyle, że po rozmowie z właścicielem, okazywało się, że takie mieszkanie pomieści maksimum 2 osoby, a najlepiej jakiegoś samotnika. No ludzie! To się nazywa względność pojęcia ,,komfortu życia"... Na jego wątpliwości przypomniała mi się opowiastka mojej babci z Krakowa, jak to o mało nie zwariowała z radości, gdy im za czasów komuny przyznali dwa pokoje z kuchnią, na których to potem mieszkali z dwoma dorastającymi synami w tym mniejszym, i jakoś się pomieścili nie tylko bez narzekania, ale w ogromnej wdzięczności, że taaaakie lokum im się trafiło:)
Pozostaje nam więc tylko wynająć porządne trzy pokoje, jak to przystało na standard życia Szwajcarów, jeden dla nas, drugi dla naszego dziecka, a trzeci dla odwiedzających, wydać nań lwią część wypłaty, albo...czekać na bardziej wyluzowanego właściciela i mieszkanko, które będzie naszym wymarzonym, nieco mniejszym, tańszym i bardziej przytulnym. Wybieramy to drugie;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz