Dziś będzie opowieść o Cyganach ( w duszy, nie z pochodzenia), co się porwali na wyprawę nad Wybrzeże Lazurowe. Dzieliło ich od niego sporo kilometrów, toteż jazdę przedsięwzięto tuz po zakończeniu pracy w piątek ( z lekkim poślizgiem, wiadomo, jak bywa...wyjechali około dwudziestej wieczorem).
No to może dalej w pierwszej osobie liczby mnogiej...
Wystarczyło przejechać przez przełęcz Simplon ( który to już raz przełęcz owa występuje na tym blogu???), aby poczuć subtelną zmianę temperatur. Nad włoskim wybrzeżem było aż dwadzieścia stopni na plusie, a życie nocne tętniło na tyle, że i z nas natychmiast ustąpiło zmęczenie, a jego miejsce odezwała się radość niepomierna z nowej przygody. Wytaszczyliśmy karimaty i śpiwory na plażę i spaliśmy do rana, od około północy począwszy. Rano zaś czekała nas kawa i herbata z termosu i okoliczny plac zabaw dla dzieci. Potem szybkie zakupy, śniadanie nad brzegiem morza i niespieszna jazda w kierunku Lazurowego Wybrzeża, gdzie już od kilku dobrych miesięcy stacjonuje moja siostra:)
Tuż po przyjeździe i wpadnięciu sobie w ramiona, poszliśmy na wskazaną przez nią kamienistą plażę, która stała się naszym domem na kolejne dwie noce. Po zmroku dołączyła do nas kolejna siostra z dwoma kuzynami, którzy dotarli do Francji z Krakowa. Siedzieliśmy na plaży długie nocne godziny, rozmawiając, zajadając grillowane kurczaki i tańcząc:)
Znaczenie ,,naszej plaży";) |
Wyjechaliśmy w szóstkę- my plus znajomi mieszkający w Szwajcarii. Na miejscu była moja siostra z chłopakiem, co w połączeniu z gromadką z Polski dało sporą kupę luda:) W nocy dołączył do nas również Francuz w podeszłym wieku, który będąc na wakacjach, nie miał kasy na hotele.
Niestety, nad ranem zaczęło padać, a że nie nasze namioty zostały w samochodzie, ewakuowaliśmy się do maleńkiego domku kempingowego, który wynajęła polska ekipa na tydzień.
rano pojechaliśmy pozwiedzać okolice, no i oczywiście, złapać ostatnie promienie słońca przed nadchodzącą jesienią. Morze było cieplutkie, więc zaczęliśmy plażowanie pełną gębą. Kolejnego wieczoru w menu ,,plażowym" była pizza z grilla- w rzeczy samej, przepyszna!
Jeśli Lazurowe wybrzeże, to i luksusowe samochody |
Jedni się byczą... |
Inni zdobywają skałki |
Współbiesiadników nigdy mało |
Obozowisko (prewencyjnie- to już druga noc z rzędu) |
Wschód słońca |
Z pełni lata wjechaliśmy w ciągu jednego dnia w zaawansowaną jesień z opadającymi liścmi drzew, a potem, na przełęczy Grand St Bernard na maskę naszego samochodu opadały nawet białe płatki śniegu. W Szwajcarii siąpiło,a termometr wskazywał dziesięć stopni. Aż trudno było uwierzyć, że jeszcze tego poranka pluskaliśmy się w morzu:)
I choć spędziliśmy w samochodzie niemal dwa dni, to wierzcie bądź nie, gdy patrzę na oszronione szczyty Alp wokół mnie, mam ochotę wsiąść w samochód i jechać tam choćby w przyszły weekend...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz