Dużo różnych tekstów wartych zapamiętania zdarza się ostatnio w moim życiu, tak więc wezmę je i uwiecznię, a co tam...
Ostatnio wystawiliśmy kilka rzeczy na sprzedaż, wśród których jedną jest samochód kupiony jakoś początkiem grudnia, w którym po starannej reparacji w Polsce, wysiadła skrzynia biegów. No i w związku z tym samochodem dzwonił do mnie wczoraj pan.
On: -(...)To ja zadzwonię na ten numer o 18, jak pani mąż już wróci z pracy.
Ja:- O 18 ja jestem w pracy, więc wyślę panu jego numer i adres,pod którym mieszkamy. Niech sobie pan znajdzie go wcześniej, bo nie wiem czy mąż będzie panu w stanie dokładnie wyjaśnić...On nie mówi zbyt dobrze po francusku.
On:- Ok, rozumiem. A mogę zapytać jakiej jesteście narodowości?
Ja: -Jesteśmy Polakami.
On:- Aha, to w porządku. Bo gdybyście byli Portugalczykami, to bym nawet nie przyjeżdżał...
Ha! Polskość jako gwarancja zakupu dobrego, nieprzerobionego na dziesiątą stronę samochodu! Spodziewałby się kto?
Ostatnio wystawiliśmy kilka rzeczy na sprzedaż, wśród których jedną jest samochód kupiony jakoś początkiem grudnia, w którym po starannej reparacji w Polsce, wysiadła skrzynia biegów. No i w związku z tym samochodem dzwonił do mnie wczoraj pan.
On: -(...)To ja zadzwonię na ten numer o 18, jak pani mąż już wróci z pracy.
Ja:- O 18 ja jestem w pracy, więc wyślę panu jego numer i adres,pod którym mieszkamy. Niech sobie pan znajdzie go wcześniej, bo nie wiem czy mąż będzie panu w stanie dokładnie wyjaśnić...On nie mówi zbyt dobrze po francusku.
On:- Ok, rozumiem. A mogę zapytać jakiej jesteście narodowości?
Ja: -Jesteśmy Polakami.
On:- Aha, to w porządku. Bo gdybyście byli Portugalczykami, to bym nawet nie przyjeżdżał...
Ha! Polskość jako gwarancja zakupu dobrego, nieprzerobionego na dziesiątą stronę samochodu! Spodziewałby się kto?
...
Tyle, że w końcu wcale nie przyjechał. Pewnie wpisał sobie w google : ,,Czy dobrze jest kupować samochody od Polaków". I wyszła na jaw okrutna prawda;)
Wczoraj wychodząc z pracy, natknęłam się na busa odwożącego dzieci z przedszkola do szkoły i z powrotem. Tak się składa, że to bus, który należy do domu opieki, gdzie pracuję. Przedszkole jest jego sąsiednim budynkiem i transport zorganizowany jest w ten sposób. Prowadzi więc jeden z moich kolegów z pracy:) Jako że miałam w planach akcję poszukiwawczą trzech pojedynczych rękawiczek, które posiał gdzieś mój potomek i akcję tę zamierzałam przeprowadzić w przedszkolu, więc kolega wziął mnie w busa i razem z dziećmi wyjechaliśmy te dwadzieścia metrów. Patrzę na mojego syna z tyłu. Ten ma coś dziwnie zielonego wokół buzi, ślady wąsów czy kto wie czego... Dialog rozgrywa się po francusku:
Ja:- Co zrobiłeś, że jesteś taki brudny?
Syn:-Gbsr nzzusbh ajsjsun ( czyli zupełna paplanina)
Ja: -( w przestrzeń, z nutka lekkiej ignorancji); Nie zrozumiałam...
Kolega zza kierownicy: -Powiedział, że gbsr nzzusbh flamastrami...
Ja:- Jej! Ja nie wiem co to znaczy.
Kolega: -To znaczy rysować, ale byle jak:)
Tak więc mój syn powiedział sobie na lajcie po francusku: ,,Pobazgrałem się flamastrami" a mama zielona nie zrozumiała! Przerażające;)
No i jeszcze akcja modlitewna w wykonaniu największego fana samochodów, jakiego znam.
Maks:- (...) I zaprowadź mnie do WYżota wiecznego, amen.
Ja:- A co to znaczy WYżota?
Maks:- Eeeeee, yyyy ( chwila przemyśleń). Nie! Do Peugeota???
Na marginesie zaś moja sprawa z dyplomem pięknie zasuwa do przodu, robiąc nieznaczne przystanki jedynie wówczas, gdy to ja muszę się wysilić i coś pozałatwiać, bo reszta ekipy działa bez zarzutu. Wczoraj przeszłam się na przykład do pani notariusz i ta potwierdziła moje dokumenty ZA DARMO! Jako Polka poczułam się na chwilę jak na innej planecie:) Teraz zostają mi do zrobienia dwa motywacyjne listy, w związku z czym wstałam tak wcześnie i...weszłam na chwilkę na bloga:)
Ja: -( w przestrzeń, z nutka lekkiej ignorancji); Nie zrozumiałam...
Kolega zza kierownicy: -Powiedział, że gbsr nzzusbh flamastrami...
Ja:- Jej! Ja nie wiem co to znaczy.
Kolega: -To znaczy rysować, ale byle jak:)
Tak więc mój syn powiedział sobie na lajcie po francusku: ,,Pobazgrałem się flamastrami" a mama zielona nie zrozumiała! Przerażające;)
No i jeszcze akcja modlitewna w wykonaniu największego fana samochodów, jakiego znam.
Maks:- (...) I zaprowadź mnie do WYżota wiecznego, amen.
Ja:- A co to znaczy WYżota?
Maks:- Eeeeee, yyyy ( chwila przemyśleń). Nie! Do Peugeota???
Na marginesie zaś moja sprawa z dyplomem pięknie zasuwa do przodu, robiąc nieznaczne przystanki jedynie wówczas, gdy to ja muszę się wysilić i coś pozałatwiać, bo reszta ekipy działa bez zarzutu. Wczoraj przeszłam się na przykład do pani notariusz i ta potwierdziła moje dokumenty ZA DARMO! Jako Polka poczułam się na chwilę jak na innej planecie:) Teraz zostają mi do zrobienia dwa motywacyjne listy, w związku z czym wstałam tak wcześnie i...weszłam na chwilkę na bloga:)
dobre teksty, pośmiałam się na dobranoc ;)
OdpowiedzUsuńtylko naprawdę szok z tym bazgraniem... dzieci wymiatają ;)
No Ty to jednak rozumiesz ten humor śmieszny tylko dla rodziców;)
OdpowiedzUsuńhehe, w końcum matka :)
Usuńwiesz co, to nie jest humor rodzicielski ;P to są naprawdę śmieszne historie... właśnie przeczytałam po raz kolejny... i znowu się uśmiałam :D :D :D
Usuń