Wczoraj śnieg już w ogóle nie topniał, mimo, że temperaturę mamy plusową. Wzięłam sznurek w rękę, sanki do sznurka, syna na sanki i tak ze trzy razy wychodziliśmy z domu i doń wracaliśmy w wirze załatwień spraw różnorakich.
|
Wejście do naszego ogródka |
|
Tam na górze to właśnie nasz ogródek:) |
|
Widok na ulicę zza naszego płotka |
|
Moje Słoneczko |
Zwaliste kopy śniegu są dosłownie wszędzie, więc mój synek ma niezłą zabawę we wspinaczkę pod górkę i z powrotem. Siedział wczoraj na podwórku chyba z cztery godziny, eksplorował coraz to nowe zaspy, wylazł na szczyt ogrodu i później w ogóle nie było go widać, chodził po drzewie ( mamy jedno tylko, ale zawsze to coś:)
Dzisiaj od rana pracowałam. Zza szyb raczyłam się jednym z najpiękniejszych krajobrazów. Bo oto dzisiaj wyszło słońce, śnieg się utrzymał i mamy widoki jak z bajki...
Z tego wszystkiego postanowiłam się przełamać, wdrapałam się na kopułę śniegową ogrodu i wysyłam zdjęcia z zaśnieżonej szwajcarskiej krainy w eter:
To co, ktoś ma ochotę na narty w Alpach? Bo powoli już zaczyna mi brakować polskich mordek na co dzień:)
cudne widoki...zresztą jak zawsze!
OdpowiedzUsuńCo prawda, to prawda... Tylko jak mgła się rozsiądzie, to nam ich brakuje, poza tym Valais jako miejsce do życia jest OK.
Usuńojjj, pięknie tam u Was jak w bajce! a z Maksa przystojniak :)
OdpowiedzUsuńPo mamusi w końcu;P
Usuń